Menu

Aktywne wakacje - najlepsza dieta

Odpoczywać można na dwa sposoby. Po pierwsze, leniuchując. Po drugie, decydując się na codzienne bycie w ruchu. Chodzenie po górach, pływanie i nurkowanie w morzu, jazda na rowerze, piesze przemierzanie długich dystansów – to tylko niektóre z pomysłów na aktywne wakacje. Żeby przetrwać ten trudny fizycznie czas bez kontuzji i innych problemów zdrowotnych, należy się doń odpowiednio przygotować. Oprócz regularnych treningów, kluczową rolę odgrywa tutaj odpowiednia dieta.


Jadłospis na drogę


Podczas aktywnych wakacji częstokroć nie ma czasu na to, żeby odżywiać się tak jak należy. Wtedy w ruch idą zupki chińskie, szybkie przekąski w jeszcze szybszych barach z żywnością podgrzewaną w mikrofalówkach itp. Czasem je się pięć posiłków dziennie, a czasem tylko jeden, gdy akurat przydarzy się okazja. Pije się mniej herbaty, kawy i innych ciepłych napojów. Żołądek, a w rezultacie – cały organizm nie wychodzą z takiej konfrontacji bez szwanku. Przetrwają one jednak, o ile wcześniej regularnie będzie się im dostarczało tego, co najbogatsze w wartości odżywcze. Na dyspensę można sobie zatem pozwolić tylko wtedy, kiedy na co dzień w jadłospisie umieszcza się wyłącznie składniki najzdrowsze z możliwych.


Najlepsza dieta


Sekret najlepszej diety jest rzeczą tak oczywistą, że chyba przez to właśnie trudno go sobie wyobrazić. Jak świat światem najważniejsze jest bowiem to, żeby nie przesadzać – w żadną stronę. Nie należy się więc ani głodzić, ani objadać. To podstawa najlepszej diety. Ci więc, którzy planują jeść przez miesiąc tylko marchewkę, mogą mieć pewność, że gdy przyjdzie do wakacji, nie będą mieli siły nawet palcem ruszyć. Co najwyżej po mapie. A nawet jeśli jakimś cudem będą ją mieli, szybko ją stracą podczas wyjazdu. Codzienne objadanie się kotletami schabowymi spowoduje dokładnie to samo. Dlaczego? Bo organizmowi dostarczy się odpowiedniej ilości kalorii, ale nic poza tym. Trzeba więc swoją dietę odpowiednio zbilansować. Jeść regularnie i wszystko. Zrezygnować można w dużej mierze z cukru, choć też nie całkowicie – od czasu do czasu powinno się zjeść owoc albo kostkę czekolady, bo te pobudzają nasz mózg do działania. Odstawić powinno się natomiast sól i zastąpić ją gamą innych przypraw (nie ma jednej właściwej, a raczej – do wyboru, do koloru). Na początku potrawy bez soli mogą wydawać się niesmaczne, po czasie jednak odkryje się, jak wiele brakowi soli można zawdzięczać, danie zaczyna bowiem smakować przede wszystkim sobą. Lepiej jeść też mniej niż więcej, za to częściej. Ale o tej praktyce już zapewne wszyscy słyszeli.


Ciepło, cieplej, najcieplej


Kiedy nie zjemy w ciągu dnia czegoś ciepłego, nie czujemy się najlepiej. Nie zawsze wtedy potrafimy połączyć fakty – zdajemy sobie sprawę z tego, że kanapki zamiast obiadu nie są najlepszym rozwiązaniem. Myślimy wtedy jednak raczej w kategoriach przyszłości; że „kiedyś” to się odbije na naszym zdrowiu. Nie zwracamy już jednak uwagi na to, że dokładnie w tym samym dniu nasza energia się zmniejsza, podobnie jak wydajność umysłowa i fizyczna. Drugi przykład – idziemy w góry, czerwiec, upał. I mimo że żar leje się z nieba, a my jesteśmy cali spoceni, kiedy dochodzimy do schroniska, kupujemy ciepłą herbatę.


To żadna tajemna moc, ta zimna kanapka i gorąca herbata. Po prostu – nasz organizm o wiele lepiej funkcjonuje wtedy, kiedy w regularnych odstępach czasu dostarcza mu się rzeczy ciepłych, ugotowanych. Wiedzą o tym Chińczycy, cywilizacja o tradycji liczącej kilka tysięcy lat. Ich dieta opiera się przede wszystkim na potrawach ugotowanych, które pobudzają wnętrze człowieka, dodając mu w ten sposób życiodajnej mocy. Zamiast leczyć, zapobiega się – między innymi właśnie poprzez jedzenie rzeczy ciepłych. Przynajmniej raz dziennie zatem powinniśmy zjeść posiłek dopiero co zdjęty z pieca. Im więcej mamy takich możliwości jednak, tym lepiej.

 

Słuchaj organizmu


Bezwarunkowo powinniśmy też słuchać swojego organizmu. Czasem jemy więcej, niż możemy, bo „to takie dobre” albo „szkoda, żeby się zmarnowało”. W ten sposób obciążamy się tylko zbędnym ładunkiem i przestajemy się dobrze czuć. A żeby móc funkcjonować wydajnie i z energią, trzeba czuć lekkość, a nie kamień w brzuchu. To raz. Dwa – nie powinniśmy lekceważyć naszych zachcianek. Oczywiście, jeśli mamy ochotę na piątego batonika w danym dniu (zastanowić się powinniśmy nad takim już za pierwszym razem), lepiej się na niego nie zdecydować. Jeżeli jednak czujemy, że „chce nam się” czegoś, czego na co dzień albo nie lubimy, albo nie mamy zwyczaju jadać, powinniśmy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie. Takie mianowicie, jakie składniki odżywcze dany produkt posiada. Zazwyczaj jest bowiem tak, że organizm podpowiada w ten sposób, czego mu brakuje. Chce nam się szpinaku? Może brakuje nam żelaza. Chce nam się ziemniaków? Trudno o selen w większych ilościach niż te, które zawierają właśnie ziemniaki. I ostatnia rzecz – obserwujmy, po jakim typie jedzenia gorzej się czujemy. Jedni mogą jeść czosnek w dużych ilościach, inni po jednym ząbku czują się fatalnie. Jedni tolerują mleko, dla innych laktoza w nim zawarta powoduje reakcje alergiczne. Nie jedzmy czegoś, po czym źle się czujemy, nawet jeśli to lubimy – nie krzywdźmy się. Nie lekceważmy podszeptów organizmu i nie traktujmy go jako odrębnej jednostki. On jest nami, a tylko my najlepiej wiemy, czego nam potrzeba do życia.


Gdy już wsłuchamy się w siebie i na co dzień stosować będziemy zdrową dietę, z powodzeniem możemy ruszać na wczasy nad morzem czy też wypoczynek w górach.

 

Zobacz także artykuł: Jak nabrać kondycję do wyjścia w góry?

Anna Szczepanek