Menu

Nauka pływania w morzu

Wczasy nad morzem powinnny przynieść nam korzyści różnego rodzaju. Najważniejsze, abyśmy odpoczęli i tu już od nas zależy, czy preferujemy raczej odpoczynek aktywny, czy bierny. Niemniej jednak warto stawiać przed sobą też pewne dodatkowe wyzwania tak, aby wrócić do domu z satysfakcją, że czegoś nowego się nauczyło, że coś się poznało. Co takiego można zrobić podczas wakacji spędzonych nad morzem? Na przykład – nauczyć się pływać.

Czy na pewno się da?


Oczywiście! W morzu wprawdzie – jak to mówią wytrawni pływacy – nieco trudniej się uczyć pływać niż na wodzie spokojnej, stojącej, bez fal. Niemniej jednak jeśli już się nauczymy podstawowych zasad, takich jak całkowite zanurzanie głowy i kontrola oddechu, z powodzeniem wszędzie już sobie damy radę. Wyjazd na tydzień albo na dwa tygodnie i regularne codzienne ćwiczenia powinny przynieść pierwsze rezultaty. Nie będziemy tak znakomici jak Otylia Jędrzejczak, jednak w awaryjnym kontakcie z wodą już nie zginiemy.

 

Nie zapominajmy jednak o dwóch rzeczach. Wakacje mają być dla nas przede wszystkim przyjemnością. Jeśli odkryjemy, że boimy się wody i że nauka pływania nie jest naszym przeznaczeniem, nie wahajmy się jej zaprzestać. Po drugie, trenujmy tam, gdzie ktoś doświadczony będzie nam mógł pomóc w razie nagłej nieprzewidzianej sytuacji – najlepiej więc na plaży strzeżonej przez ratowników.

Szukaj zatoczek


Gdzie najwygodniej uczyć się pływać? Tam, gdzie woda jest w miarę spokojna. Duże fale nam nie pomogą, tego możemy być pewni. Wręcz przeciwnie – kiedy głowa jest zalewana przez kolejne partie wody, nie sposób nauczyć się szybko i sprawnie w tej sytuacji reagować. Znakomite na pierwsze lekcje będą więc niewielkie zatoczki, w których woda faluje, jednakże nie bije o brzeg z wielką siłą.

 

Jeśli nie mamy w pobliżu zatoki, wówczas powinniśmy wybierać takie miejsca do nauki, w których woda jest płytka i gdzie nie ma zbyt wielu ludzi dookoła. Chodzi o to, żeby mieć jak najwięcej przestrzeni dla siebie i żeby nikt dodatkowo nie burzył nam wody. To bardzo ważna kwestia na pierwsze lekcje – z czasem, kiedy nauczymy się podstaw, zorientujemy się, że coraz mniej dodatkowych czynników wokół nam przeszkadza.
   
Do pływania najlepszy… makaron


Koło ratunkowe, rękawki, makaron – absolutnie żadnego z tych z tych elementów wyposażenia nie należy lekceważyć ani tym bardziej się go wstydzić. Każdy metoda, która pomaga nam w nauczeniu się pływania, jest dobra. Dlatego też jeśli makaron pozwala nam się czuć w wodzie pewnie i sprawia, że uczymy się w niej odpowiednio prostować, kształtować ciało i machać nogami – nie rezygnujmy z niego tylko dlatego, że (w naszym mniemaniu) zabawnie wyglądamy.

 

Zastanowić się można jedynie nad kołem ratunkowym. I to nie dlatego, że jest nieskuteczne, ale głównie z powodu utrudniania ruchów. Koło, jak sama nazwa wskazuje, ma raczej ratować, nie zaś uczyć pływać. Dlatego z nim przerzuconym przez pas raczej będziemy stać w miejscu, niż się przemieszczać.

Sól daje wyporność


Warto sobie odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie. Dlaczego właściwie nauka pływania w morzu jest dla nas tak korzystna? Z prostej przyczyny – morze jest zbiornikiem wody słonej, a nie słodkiej. Sól natomiast sprawia, że zwiększa się wyporność ciała, a co za tym idzie, żeby się utopić, trzeba się niesamowicie o to postarać.


Co więcej, dzięki morzu łatwiej też o oswojenie się z wodą. Dla wielu początkujących najtrudniejszą sprawą, oprócz pełnego zanurzania głowy, wydaje się leżenie na plecach. Osoby te denerwują się, spinają mięśnie – rzucenie się do tyłu na wodę jest sprawą trudną do przeskoczenia dla psychiki dorosłego. Tymczasem pływając, należy być przecież całkowicie odprężonym – tak właśnie jak podczas leżenia na łóżku. I tu właśnie w położeniu się (i jednocześnie nie utopieniu) pomaga nic innego jak tylko słona, wypierająca ciało woda.

 

Przeczytaj także artykuł: jak nie dać się oszukać rezerwując nocleg?