Domek Letniskowy Familiant

Domek jedna wielka cepelia, której właścicielami są niezbyt mili ludzie. Owszem przywitają ciastem i kawą, ale po podpisaniu umowy i przekazaniu pieniędzy informują, że codziennie będą przyjeżdżać podlewać kwiaty w ogrodzie. Mieliśmy codzienny monitoring i nawet w spokoju nie można zjeść kolacji na tarasie w ogrodzie. Dodatkowy monitoring (straż sąsiedzka) z domu na przeciw, którego mieszkańcy są zaprzyjaźnieni z właścicielami. Pełno zasuszonych kwiatów, na których kurz aż śmierdzi, a za wycieraczki służą skóry z dzika. Dom ogólnie brudny, pełno pajęczyn w zakamarkach. Ubikacja na górze tylko z zimną wodą, nie działająca spłuczka. Toaleta na poziomie zero wyremontowana. Łazienka na poziomie minus 1 (w piwnicy) zawilgocona i zimna. Brak brodzika skutkuje ciągłym wylewaniem się wody na korytarz i ciągłymi powodziami. Sauna jest, ale wolałem z niej nie korzystać, gdyż nie zachwycała wyglądem i zapachem. Kuchnia wyposażona, ale piekarnika lepiej nie używać, bo jak to Pani właścicielka powiedziała, to jej oczko w głowie. Łódka, którą oferują właściciele jest max na 4 osoby, nie tak jak mówią na 6. Można oczywiście pływać w 6 osób, ale tylko przy tafli na jeziorze. Jej stan pozostawia wiele do życzenia, silnik w słabej kondycji, olej cieknie do jeziora podczas pływania i czasami jest problem z odpaleniem. Samo jezioro ładne, brak ryb do łowienia, jakby ktoś myślał o łowieniu. Do sklepu (Biedronka i Lewiatan) ok 3,5km, do cywilizacji ta sama odległość, ale to akurat dla mnie było na plus. Przy przystani malutki bar z jedzeniem i codziennie świeżym pieczywem z bardzo miłą obsługą. Czy wróciłbym do Wilkasów? Tak, ale na pewno do innego domku! Ten zdecydowanie odradzam.